+3
Japonka76 21 października 2016 15:14
:!: Nigdy nikomu nie mów, że jesteś pierwszy raz na Jamajce. :!:

Tym razem postawiliśmy na Relaks, przez duże R. Mieliśmy być turystami, nie podróżnikami. Bez plecaka, bez tanich hosteli, bez kombinowania tanich przejazdów, bez pośpiechu, bez upychania 20 atrakcji w 8 dni. Tym razem miało być inaczej. Plaża, słońce, ciepłe turkusowe morze, drinki z rumem, blanty i muzyka reggae w tle. A jak było?


Jamajka 0.jpg



Zacznijmy od początku. Jamajka w moich wyobrażeniach zawsze jawiła mi się jako raj na ziemi. Fascynacja muzyką reagge w czasach młodości zostawiła w moim sercu marzenie, że kiedyś muszę zawitać do tego pięknego kraju za siedmioma morzami i oceanami. Kiedy w marcu usłyszałam, że TUI uruchamia nową trasę z Brukseli na Jamajkę, bez zastanowienia podjęłam decyzje – jadę. Dzwonię do przyjaciółki – Jedziemy! Dzwonie do kolegi – niestety nie da rady :(. Stawiam więc na team 3 osobowy. Bilety postanowiłam kupić na październik przez pośrednika - francuski oddział bravofly. Ale, jak to w życiu bywa – życie musi się pokomplikować. Niestety transakcja kartą zawiesiła się. Po chwili zadzwoniła do mnie pani z włoskiego biura z Mediolanu i powiedziała, że ma rezerwację na 3 bilety i zawieszoną płatność. Okazało się, że przekroczyłam już limit z karty. Masakra. Uzgodniłyśmy jednak płatność telefonicznie za 2 bilety kartą kredytową i za jeden bilet debetówką. Cena była poniżej tej z oficjalnej strony przewoźnika i dodatkowo zawierała bagaże rejestrowe. Męża poinformowałam o nowej wycieczce dopiero gdy przyszły exity na maila – tym razem ze szwajcarskiego oddziału :roll: Niestety nie mogę zacytować jego entuzjastycznej wypowiedzi, bo w jednym zdaniu zawierała trzy słowa niecenzuralne.

Trzeba było jeszcze tylko dokupić doloty do Brukseli. Postawiliśmy na sprawdzone już linie Brussels Airlines bo posiadały dogodne godziny dolotów i bezpośrednio z głównego lotniska w Brukseli. Zarezerwowałam hotel Ibis niedaleko lotniska z darmowym transferem do i na lotnisko. Plan powoli się krystalizował i zaczęliśmy szukać sprawdzonych informacji o Jamajce. Trochę było z tym kiepsko, bo to kierunek niezbyt popularny na samodzielne wyjazdy z Polski. Ogólnie wszyscy nas straszyli. Mój CFO opowiedział mi historię obejrzaną na własne oczy o zastrzelonym facecie w piano barze. Obiecałam nie wchodzić do żadnego przybytku z pianinem i dostałam akceptację urlopu. Nasi znajomi muzycy bardzo sobie zachwalali Jamajkę ale oni zwiedzali ją w asyście lokalsów z tamtejszych wytwórni muzycznych. Koleżanka była z biurem podróży z całodobową asystą i zorganizowanymi wycieczkami – to jednak nie nasza baja. Dzięki uprzejmości @Kozi nawiązałam kontakt z dziewczyną mieszkającą na Jamajce. Dała mi kilka cennych rad ale i tak rzeczywistość to zweryfikowała.

Wszyscy mówili, że na Jamajce jest niebezpiecznie, że należy omijać niektóre dzielnice, nie jeździć samemu, nie chodzić po zmroku. Dodatkowo czytałam o dużym rozwarstwieniu społecznym i powszechnie panującej biedzie. Krzywda dzieci i zwierząt bardzo mnie boli. Podobno jamajskie dzieci bawią się patykami i kamieniami. Postanowiliśmy więc sprawdzić troszkę radości dzieciakom. Za wskazówką dziewczyny tam mieszkającej zakupiłam kilka nowych piłek futbolowych z napisem POLSKA oraz pozbieraliśmy po znajomych i rodzinie zabawki oraz trochę ciuchów. Musiałam wykupić dodatkowy bagaż w SN bo nie mieściło się nam to wszystko w naszych bagażach podręcznych.


walizka.jpg



Wspominałam już wcześniej o pewniej inicjatywie, której mocno kibicuję. Pocker the Polish DOGtrotter – pluszowy piesek, który podróżuje po całym świecie przekazywany z rąk do rąk i promujący adopcję zwierząt. https://www.facebook.com/PockerthePolis ... r/?fref=ts Ma na swoim kącie już niemały dorobek podróżniczy, pewnie większy niż niejeden z naszych forumowiczów. Oczywiście tym razem zabraliśmy Pockera ze sobą.

Wyruszamy o 6 rano z Okęcia. W Brukseli na lotnisku kupujemy w automacie bilet dobowy na komunikację za 8 euro i jedziemy do hotelu zostawić bagaże. Oczywiście mamy bezpłatny autobus z Ibisa, ale zaspani zapomnieliśmy o tym o tak wczesnej porze i korzystamy z komunikacji miejskiej. Już w hotelu decydujemy się na śniadanie za 7,5 euro (klasyka: tosty, bułeczki, płatki, dżemy, ser, szynka i przepyszny ser pleśniowy, który zjedliśmy w całości, a na deser belgijska czekolada na gorąco) i wyruszamy do miasta. Wcześniej byliśmy już w Brukseli więc bez większych emocji kręcimy się po mieście, pijemy belgijskie piwo i zajadamy się czekoladkami. I właściwie byłoby zupełnie na luzie, gdyby mój małżonek nie pobił na ulicy Japończyka. Staliśmy sobie w trójkę na skraju chodnika pochyleni nad mapą, gdy mój mąż zamaszystym ruchem wskazał w którą stronę mamy iść jednocześnie waląc w twarz z całej siły przechodzącego obok Japończyka. Kolesia zamroczyło, spadły mu okulary i już miała rozpocząć się awantura. Dzięki Bogu jeszcze za nim szedł inny, który widziało to zajście i udało się uniknąć bójki. Ale emocje były.


Bruksela 1.jpg




Bruksela 2.jpg




Bruksela 3.jpg




Bruksela 4.jpg




Bruksela 5.jpg



Wylatujemy z Brukseli następnego dnia o 8 rano. Jetairfly do tej pory latało tylko na Dominikanę. Dołożyli nowy kierunek: Jamajka i połączyli loty. Wygląda to tak: BRU-SDQ-MBJ-BRU. Lecąc na Jamajkę masz stop w Santo Domingo, a lecąc z Dominikany do Belgii masz stop w Montego Bay. Same linie lotnicze są dość przyzwoite. Fajna załoga, Boeing 767-300ER, dość dużo miejsca na nogi w samolocie chociaż siedzenia nie są za szerokie, rozrywka pokładowa w porządku (nawet kilka filmów w polskiej wersji rozrywkowej), dwa posiłki w cenie (ale raczej średniej jakości), napoje i woda za friko. Przekąski i alkohol za dopłatą – 6 euro za buteleczkę wina. Samolot był wypełniony po sufit, z tego 80% to czarnoskórzy. Obok nas siedziało kilku Niemców. Było też 6 Czechów.


ekran.jpg



Początkowo sądziłam, że stop w SDQ będzie tylko techniczny. Jednak wyproszono nas wszystkich z samolotu. W międzyczasie samolot posprzątano i zmieniła się załoga. Najpierw lecieliśmy z TUI Belgium, a potem z TUI Netherlands. Na lotnisku w Santo Domingo spędziliśmy ok. półtorej godziny oglądając wystawę dominikańskich ptaków, zwiedzając sklepy bezcłowe, paląc fajki w palarni i degustując karaibskie rumy. Oraz podziwiając kierunki lotów na tablicy – takich jeszcze nie widziałam na żywo :D


Ptaszki na Dominikanie.jpg




lotnisko SDQ.jpg



Po powrocie do samolotu wszyscy siedzieliśmy już na miejscach (wybranych dowolnie) i czekaliśmy, a załoga biegała nerwowo. Po ok. 30 minutach usłyszałam coś znajomego. Wyczytywali imię i nazwisko mojego męża. Ale powtarzając to dwukrotnie z dziwnym akcentem brzmiałoto jak afrykańskie zaklęcie :lol: a on z nosem w książce. Szturchnięty, zgłosił się do załogi. Nie zaznaczyli go na kartce, że wrócił na pokład. Ufff, wreszcie lecimy. Pod nami Dominikana i Haiti.


SDQ-MBJ.jpg




Haiti.jpg



Na Jamajce lądujemy ok. 15 po prawie 16 godzinach. W toalecie lotniskowej spotykamy karaluchy. Ale nieduże, raptem takie jak pół kciuka. Widziałam sporo większe na obozie w Wadowicach. Ale tamte pewnie były wykarmione na papieskich kremówkach ;)


Welcome to Jamaica.jpg



Witaj moja karaibska przygodo :D :D :DDziękuję wszystkim za miłe słowa. To moja pierwsza relacja na forum, i nie sądziłam, że tak trudno się to pisze. @‌dworkam‌ chyba nie dam rady wyrobić się w tydzień. Ale mam dla Ciebie jedną radę: Nigdy nie mów, ze jesteś pierwszy raz na Jamajce :D . Wszystkie zdjęcie robiłam telefonem, więc wybaczcie jakość.
------------------

Po wymianie kilku zdań z urzędniczką i złożeniu wniosku dostajemy darmową wizę jamajską. Poradzono nam aby część pieniędzy wymienić na lotnisku, a resztę już na miejscu. Zaraz za cłem jest państwowy kantor wymiany walut. Wszędzie ogromne napisy, że na Jamajce jedyną obowiązująca i legalną walutą są dolary jamajskie. Buulshit! Wymieniamy trochę USD (o dużo za dużo) po kursie 1 USD = 104 JMD. Płacimy pierwsze frycowe, ale nie ostatnie.

jamajskie dolary.jpg


Na Jamajce płaci się dolarami amerykańskimi lub jamajskimi. Ogólnie stosuje się dla ułatwienia przelicznik 1/100. Ale w różnych miejscach te przeliczniki wyglądają inaczej. W kantorze vis a vis naszego hotelu kurs USD do JMD był stały i wynosił 1/117. Płacąc w knajpie gdzie bywają turyści czy w sklepie stosują kurs 1/123. W taxi czy niektórych kawiarniach dla turystów kurs wynosi nawet 1/125. W kantorach nie płaci się prowizji. Natomiast wypłacając pieniądze w bankomacie pobierana jest opłata (bez względu na wysokość wypłaconej kwoty) 545 JMD. Płacąc kartą w sklepie lub w knajpie czasami pobierają prowizję 3,5%. Dodatkowo zawsze trzeba się upewnić czy nie doliczają jakichś podatków (według tylko sobie znanych zasad). Raz podatek wynosi 10%, raz 16,3%, innym razem 20% lub 25% :!:

Gorąco strasznie 31 stopni, a weather.com mówi, że odczuwalna temperatura to 38. Początkowo chcieliśmy jechać autobusem http://www.knutsfordexpress.com Jednak na naszej trasie kursują tylko 2 autobusy dziennie: rano i wieczorem. Musielibyśmy spędzić dodatkowe 3 i pół godziny w Montego Bay i dotarlibyśmy na miejsce po zmroku. Zdecydowaliśmy się więc na prywatny transport. Szukając na intrenecie znalazłam masę różnych ofert, jednakże większość z nich jest skierowana do amerykańskiego turysty i ceny są zaporowe. Najlepszą opcję znalazłam na stronie http://jcvtt.com/

Na lotnisku czekał już na nas pan z firmy transportowej. „First time in Jamaica? What’s your name? Respect!” – to słowa mantry powtarzanej przez wszystkich i wszędzie, towarzyszyły nam przez cały pobyt :D Powitalne „żółwiki”. Potem trochę śmiechu bo ja mam polskie szeleszczące imię, którego nie potrafią wymówić poprawnie obcokrajowcy. Chwilę staliśmy w upale wreszcie paląc papierosa aż podjechał nasz pan z „exclusive transport”. „First time in Jamaica? What’s your name? Respect!” Wyruszyliśmy 8-)

Jamajka została odkryta przez Kolumba w 1494 roku. Początkowo Jamajka była pod panowaniem Hiszpanów, a następnie Brytyjczyków. Pierwotni mieszkańcy Indianie Arawak, którzy zamieszkują Karaiby od ponad 2,5 tysiąca lat zostali prawie całkowicie wytępieni. W czasach kolonialnych na wyspie uprawiano głównie trzcinę cukrową dzięki pracy sprowadzonych tam niewolników z Afryki. Ostatecznie niewolnictwo zniesiono w 1833 roku, a Jamajka odzyskała niepodległość dopiero w 1962 roku. Jest to kraj bardzo młody, jeszcze uczący się zarządzania i demokracji. Murzyni stanowią prawie 80% ludności. Pozostała cześć to różne mieszkanki etniczne. Odniosłam wrażenie, że oni mają w genach to odwieczne upokorzenie i bardzo starają się odbić to sobie i wykorzystać „białego człowieka” jak się da, na maxa, do ostatniego centa i tchu. To nie jest ich wina, że tacy są. Tak jak u nas, w niektórych cały czas do tej pory siedzi „komuna”, tak w nich siedzi to poczucie bycia gorszym.

Zamawiając transport pomyślałam, że zrobię moim towarzyszom niespodziankę. Oprócz samochodu z kierowcą zamówiłam nam po butelce zimnego jamajskiego piwa, które miało czekać na nas w wozie. Takie zimne piwko w upał po 16 godzinach lotu miało być przysłowiową wisienką na torcie z zakończonej podróży. Ale nie, piwa nigdzie nie było, więc się o nie upomniałam. Pan łaskawie spojrzał w wydrukowane zamówienie, zatrzymaliśmy się pod stacją benzynową i pan poszedł po piwo. Tym razem punkt dla nas. Och, po chwili raczyliśmy się najbardziej popularnym jamajskim piwem Red Stripe.


piwo.jpg



Po chwili pan kierowca zagaił rozmowę, wymieniajmy kilka uwag, co chcemy zobaczyć, co robić. Mój mąż wyskakuje, że oczywiście chcemy spróbować jamajskiej marihuany. Kierowca się zapytał, ile chcemy bo on może załatwić. Powiedzieliśmy, że niedużo, na spróbowanie. Wyciągnął telefon, gdzieś zadzwonił, pogadał. Zatrzymał samochód na poboczu, z głośnika w bagażniku wyciągnął czarną reklamową torbę i powiedział, że może nam to sprzedać za 80 dolarów. (Czarne reklamówki to znak każdego handlarza, sprzedawcy i praktycznie wszyscy wszystko noszą w czarnych plastikowych torebkach. Nigdy więc nie wiesz, co chcą Ci sprzedać.) „Człowieku, tyle staffu to my przez 3 lata nie wypalimy, nie chcemy tyle, tylko troszkę na spróbowanie”. Po dziwnych negocjacjach zakupujemy za 25 dolarów garść jamajskiej marihuany. (O marihuanie napisze więcej później.) Mieliśmy już palenie, potrzebowaliśmy bibułek. Pan nam zasugerował, że możemy się zatrzymać na chwilę w przydrożnym barze i tam je kupić oraz po jeszcze jednym piwie, jeśli mamy na to ochotę. No pewnie, że mieliśmy. Za 3 piwa i bibułki mój mąż zapłacił 1600 dolarów jamajskich :shock: . Tym razem punkt dla nich – kolejne frycowe. Ale cieszymy się wakacjami.
Dojechaliśmy wreszcie na miejsce do naszego raju.


hotel 1.jpg



Zdaję sobie sprawę, że kilka osób po publikacji swoich relacji na forum wyszło na alkoholików. Ja zapewne wyjdę na osobę z krzyżowym uzależnieniem: alkoholowo-narkotykowym :P Ale, wszystkiego trzeba w życiu spróbować, w miarę swoich możliwości :DPrzed wyjazdem zastanawialiśmy się gdzie właściwie powinniśmy pojechać. Z racji tego, że wyjazd miał być relaksacyjny postawiliśmy na plażę. Nie skalisty brzeg, nie klify, ale plażę z drobnym białym piaskiem i palmami. Pierwotnie zarezerwowałam dwa hotele na Jamajce: w Montego Bay oraz w Negril. Potem był pomysł aby podzielić wyjazd na pół: plaża na południu i rybacka wioska Treasure Beach na północy wyspy. Ostateczna decyzja miała wyjść w praniu.

Na początek zdecydowaliśmy się na Negril, gdzie znajduje się jedna z najpiękniejszych plaż świata - nr. 4 wg. Tripadvisor.


Jamajka 1.jpg



Negril jest najdłuższym miastem na Jamajce położonym w zachodniej części wybrzeża Jamajki wzdłuż 10 milowej piaszczystej plaży. Na północy znajdują się wypasione duże resorty, na południu zaś mniejsze hotele i pensjonaty.

My zdecydowaliśmy się na 3 gwiazdkowy hotel na południu przy Coral Beach niedaleko ujścia rzeki Negril i samego „down town”. Wybór był trafiony w dziesiątkę. Pure Garden http://purenegril.com/ to niewielki resorcik z basenem położony w magicznym ogrodzie, do plaży przechodziło się tylko przez ulicę. Nasz pokój znajdował się na parterze, miał dwa podwójne łózka, łazienkę, telewizor i klimatyzację. Na tarasie mieliśmy stolik oraz krzesła. Hotelik z lekka trąci myszka i wymaga odrobinę remontu np. nieczynna jest restauracja przy basenie, ale miejsce okazało się tak urokliwe i przepiękne, że mogłabym tam zamieszkać na stałe.


wyjscie z resortu - via a vis kantor.jpg



ogrod.jpg



taras.jpg



ogrod w deszczu 1.jpg



ogrod w deszczu 2.jpg



basen1.jpg



basen 2.jpg


Zachody słońca były tak romantyczne, że aż do wyrzygania :lol:

zachod slonca na basenie.jpg



Nasz resort nazywał się Pure Garden i posiadał naprawdę piękny ogród, Było tam tyle roślin, kwiatów i nawet „bamboo las”, który był ładniejszy niż ten osławiony w Japonii :P W ogrodzie mieszkało masę zwierząt: kila rodzajów krabów, jaszczurki, żaby, motyle, ogromne nietoperze, różne ptaki, w tym kolibry oraz podobno uważane już za gatunek na wymarciu coney oraz wszechobecne kozy, które można spotkać na całej Jamajce, w stadach, pojedynczo, przy drodze czy na polach.

Hitem okazała się mała żabka wielkości paznokcia, która jest wyjątkowo muzykalnym stworzeniem na Jamajce. Rozpoczyna śpiew o 18 przy zachodzie słońca a kończy o 6 rano wraz ze wschodem. Siedzą sobie takie małe zwierzaki na drzewach, palmach, krzaczorach i jedna do drugiej gada „iu-iu”, ale przy chóralnym śpiewie kilkudziesięciu brzmi to jak wyjący alarm samochodowy przez całą noc. Po trzech nocach przeszkadza już mniej :lol:

bamboo las.jpg



jaszczurka.jpg



krab 1.jpg



krab 2.jpg



kwiatki w ogrodzie.jpg



20161024_161705-COLLAGE.jpg



20161024_161957-COLLAGE.jpg



koza.jpg


Sprawczyni nocnych hałasów:

spiewajaca żabka.jpg


Do tych kwaitków przylatują kolibry:

kwiatek dla koligra.jpg



Jamaica-koliber zielony.jpg



Pan ogrodnik zauważył, że biegam w krzaczorach z roześmianą gębą więc postanowił oprowadzić mnie po ogrodzie i opowiedzieć parę słów o florze i faunie Jamajki oraz zerwał dla mnie kwiaty palmy <3 pachniały bosko landrynkami. Stały cały tydzień u nas na tarasie w kubku i ciągle były pachnące i świeże.

kwiaty palmy.jpg



Vis a vis hotelu znajduje się kantor a obok dwa sklepy spożywcze, tuż za ogrodzeniem znajduje się centrum handlowe z pamiątkami i różnymi pierdółkami oraz bankomat a wokół jest kilka knajpek. Na plażę mieliśmy niecałe sto metrów przez ulicę przechodząc przez restaurację Buorbon Beach, która należy do tego samego właściciela co hotel. W knajpce tej odbywały się codziennie wieczorami imprezy na żywo.
Za ogrodzeniem z drugiej strony mieszkali Jamajczycy, którzy przyjeżdżają z gór na wybrzeże do pracy czy też robić interesiki na plaży. Przez pierwsze cztery dni byliśmy jedynymi gośćmi i mieliśmy cały ośrodek oraz basen dla siebie.

Czwartego dnia pojawiła się na basenie jakaś pani w średnim wieku. Powiedziała, że jest z Wisconsin a my, że z Polski. Zapytała się nas, w którym to jest stanie? Nie zaprzyjaźniliśmy się :( . Następnego dnia przyjechała Brazylijka mieszkająca w Bostonie wraz z dwoma chłopakami z Kingston. Mocno zakręcona osoba, trochę z nią popaliliśmy i popiliśmy gadając po włosku. Podobno ma polskie korzenie – dziadek pochodził z Polski i miał na nazwisko Malik lub Malicki. Jak do tej pory, była to pierwsza „Polka” (chociaż to siódma woda po kisielu) spotkana na Jamajce.

Następnie zaczęli się zjeżdżać Jamajczycy z Kingston, którzy przyjechali na przedłużony weekend do Negril na plaże. Bardzo weseli i pozytywni ludzie, obwieszeni złotem, czyści, pachnący i grzeczni :D

-- 24 Paź 2016 17:58 --

Na Jamajce gruba biała kobieta to śliczna kobieta. A gruba biała kobieta o jasnych włosach to prześliczna kobieta.

Przez ostatnie kilkanaście lat nie otrzymałam tylu propozycji seksualno-matrymonialnych ile przez te 8 dni na Jamajce. Wskazywanie palcem na mojego męża później weszło mi już w nawyk. @becek, miałeś rację, spokojnie mogłam sobie życie tam ułożyć z jakimś czarnoskórym panem. Gorzej, że większości wcale nie byli to Ci piękni i młodzi chłopcy jak z hip-hopowych teledysków, i ciekawe, na jak długo wystarczyła by ta miłość biorąc pod uwagę moje zasoby finansowe. :lol:
Jednakże zjawiskiem powszechnym na wyspie są starsze białe panie w towarzystwie młodszych czarnych panów. To powszechnie wiadome, że na Jamajkę przyjeżdżają samotne panie poszukujące towarzystwa czarnoskórych młodzieńców. Sex turystyka ma się tam całkiem nieźle.

Mnie mężczyźni na Jamajce nie wpadli za bardzo w oko, z wyjątkiem kilku towarów z Kingston - ale to pewnie jacyś gangsta byli. Prawie wszyscy, jak to ludzie z wysp (tak tak @BusinessClass wyspiarze) mają krzywe zęby, jeśli je w ogóle mają. Ci bogatsi są obwieszenie złotymi łańcuchami grubości mojego kciuka. Maja złote pierścienie, diamentowe kolczyki w uszach i zawieszone na szyi medaliony wielkości melona. Biedniejsi noszą koraliki, bransoletki i skromniejsze zawieszki.
Natomiast panie są bardzo apetyczne. Sporo jest otyłych, ale z dużą gracją. Ogólnie ludzie na Jamajce mają bardzo ciemną skórę, ale ładne rysy twarzy. Nie mają takich afrykańskich płaskich nosów i grubych ust. Podobno ich korzenie są w większości z Afryki Środkowej, głównie z Etiopii, a tam, jak zauważyłam na zdjęciach z relacji @‌pestycyda‌ mieszkają naprawdę ładni ludzie. Są przy tym bardzo gibcy i rewelacyjnie poruszają się w tańcu. Mnie bardzo zaciekawiły fryzurki. Rabą sobie takie różne wzroki z warkoczyków, koczków, w paseczki, falki, krateczkę niczym gobeliny.

Dzieci jamajskie są prześliczne. Zawsze mówiłam, że chciałabym mieć czarne dziecko, ale tak do 5-tego roku życia, no, może do 8. Bo potem już niekoniecznie.


sasiedzi.jpg

Na Jamajce kawa ziarnista Blue Mountain w hurcie kosztuje 60 USD. Mielona jest droższa. Jeśli w sklepie np. z pamiątkami cena będzie niższa (mniej niż 30 USD za pół kilo) to na 100% będzie to podróba. Kawę możesz kupić w dużym supermarkecie lub na lotnisku. W kawiarni filiżanka kawy kosztuje 2,5 USD plus podatek 20%


kawa.jpg

.

A kawa naprawdę jest pyszna :)@‌charliefrown‌ oczywiście, że na Jamajce są dwa cenniki: dla lokalsów i turystów. Ale można troszkę obejść to i spotkać się cenowo pośrodku, gdy masz swojego jamajskiego przyjaciela :)

-----------------------
Ledwo tylko wystawialiśmy nogę za ogrodzenie naszego resortu podbiegali do nas lokalsi. „First time in Jamaica? What’s your name? Respect!” Padały różne propozycje zakupów rzeczy i usług. Zanim przeszło się przez ulice na drugą stronę (a trzeba przyznać, że ruch na Jamajce jest spory, lewostronny a wszyscy jeżdżą jak szaleni) otrzymywaliśmy kilka propozycji usług transportowych taxi i nie tylko, propozycje zakupu rzeczy przeróżnych, w tym pamiątek oraz oczywiście marihuana, hasz, kokaina, extazy a nawet amfa, zaproszenia do sklepów oraz na wycieczki wszelakie, a wszystko to wśród uścisków dłoni, „żółwików” i przytulanek różnego rodzaju. Ja zdecydowanie najwięcej otrzymywałam ofert seksualnych, a mój mąż głownie zasypywany był ofertami zakupu dragów. :roll:
A, na Jamajce homoseksualizm jest zakazany i wręcz postrzegany jest jako coś obrzydliwego, więc tam panowie nie dostaną propozycji seksualnych od panów.


okolice1.jpg




okolice2.jpg




okolice3.jpg



Na plaży zaś królują sprzedawcy wszystkiego. Podchodzą do Ciebie z czarną torbą, więc nie wiesz co chcą Ci sprzedać. Czasem mają w nich swoje rzeczy osobiste, więc tym bardziej nie wiesz co za oferta tym razem czeka na Ciebie. „First time in Jamaica? What’s your name? Respect!” I tu znów się witamy, ściskamy sobie dłonie, przybijamy „żółwiki” przednie, boczne i do góry nogami, czasem się przytulamy. Osobiście nie mam problemów z bliskością obcych mi osób, gdy sama na to pozwalam. Widocznych chorób skórnych nie zauważyłam, a innymi np. STD’s czy HIV nie zaraża się poprzez podanie ręki. A nie widziałam nikogo z objawami grypy ;)

Na plaży oferują wycieczki, świeże owoce, pamiątki, koraliki, tanie papierosy, gorące homary oraz usługi wszelakie typu masaże czy plecenie warkoczyków.

A czas wolno płynął:

dzien na plazy.jpg



Po kilku dniach, gdy już poznaliśmy wzajemnie nasze buzie, gadka powitalna nieco się zmieniła: „Yeh, do you remember me? Respect!” i znów uściski, „źółwiki” i przytulanki. Lokalsi nie mówią zbyt dobrze po angielsku, ale ten kreolski jamajski angielski czasami udaje się zrozumieć, gdy jest wola porozumienia. Jednym słowem dawaliśmy radę, gdy na to nam pozwalali. Gdy oni nas oplotkowywali, my odwdzięczaliśmy się naszą piękną polską szeleszczącą mową.

Jamajczycy, mimo, iż to naród raczej biedny, są bardzo dumni. Nie należy ich ignorować. Nigdy nie udawajcie, że kogoś nie widzicie czy nie słyszycie. Wtedy możecie spotkać się z agresją. Zawsze odpowiedzcie, uśmiechnijcie się, przywitajcie, zagadajcie i podziękujcie. Nie zlewajcie. Jeśli nie jesteście czymś zainteresowani i czegoś nie chcecie kupić nie targujcie się. Odmówcie.

Oczywiście muszę tu zwrócić uwagę, że nie tylko lokalni sprzedawcy nagabują. Jamajczycy jako dumny naród nie żebrzą na ulicy, ale aby zarobić kilka groszy będą próbować coś sprzedać. Czasami są to tak „gówniane rzeczy” że aż wstyd patrzeć. Do nadmorskich kurortów zjeżdżają się ludzie z okolicznych miasteczek i z gór aby podreperować swój budżet czy po prostu przeżyć. Trzeba jednak umieć rozróżnić rastafarianów od zwykłych żuli, których na całym świecie się spotyka. Jeśli nie kupicie czegoś od nich to proszą chociaż aby ich poczęstować papierosem. Mój mąż był mistrzem w rozdawaniu fajek :lol:

Zdarzyło nam się trzy razy, gdy zostaliśmy bezpośrednio poproszeni o zakup jedzenia, bo ktoś był głodny. Nie odmówiliśmy.
O pieniądze nikt nigdy nas nie sępił. To nieelegancko i nie wypada.


sklep.jpg



Biały człowiek to chodzący dolar. W mniemaniu Jamajczyków, wszyscy, którzy przyjeżdżają na Jamajkę są bogaci. Przypuszczamy, że rynek popsuli bogaci Amerykanie. Na Jamajce znani są jeszcze Niemcy, Włosi i Szwajcarzy. Polska jako kraj położony w Europie między Niemcami a Rosją (bo tak tłumaczyliśmy nasze położenie geograficzne) była dla nich krajem zupełnie nieznanym. Ale, zdarzyły się dwa przypadki znajomości naszych krajan. :) Jeden, to Polacy, którzy przyjechali na festiwal reggae, a drugi to londyńscy współlokatorzy jednego kolesia poznanego na plaży, którzy pracowali na budowie w Anglii.

Mój amerykański szef przez wyjazdem powiedział mi, że najważniejsze na Jamajce to mieć swojego własnego Jamajczyka. I coś w tym jest. Na plaży każdy klub czy knajpa ma swoich „ratowników” jak ich nazwaliśmy. To oni decydują, czy dany sprzedawca może podchodzić do turystów i oferować im swój towar czy usługi. Jedni mogą a inni nie. To oni rozstawiają Ci leżaki i proponują drinki oraz zachęcają do skorzystania z tych czy innych usług. To oni odganiają nachalnych absztyfikantów i wybawiają z opresji grube białe turystki :P


nasz ratownik w Bourbon Beach.jpg



Posiadając jamajskiego przyjaciela masz lepsze ceny w sklepie czy knajpie. To jamajski przyjaciel zawiezie Cię gdzie trzeba i zaprowadzi Cię do dobrej lokalnej restauracji. Wielokrotnie widzieliśmy w restauracjach turystów w towarzystwie jakiegoś tubylca. Napiwki nie są obowiązkowe, ale bardzo bardzo bardzo mile widziane. My płaciliśmy w zależności o uznania od 100 jamajskich dolarów, po średnie 1-2-5 dolary amerykańskie.

Gdy jednym razem byliśmy w „down town” w Negril podszedł do nas jakiś koleś i zaczął zagadywać. „First time in Jamaica? What’s your name? Respect!”. Potem uściski, etc. Powiedział, że zaprowadzi nas do lokalnej dobrej knajpy. Opowiadał o swojej rodzinie i takich różnych pierdołach. Powiedzieliśmy, że wiemy gdzie idziemy, więc dziękujemy za towarzystwo. I wtedy zdradził nam jamajską „zagadkę nieśmiertelności”. Otóż, kiedy lokalny koleżka przyprowadza Cię do restauracji wówczas on dostaje jeden posiłek za darmo od właścicieli. Takie niepisane układy. Więc jeśli kiedyś zdarzy Wam się spotkać miłego faceta, który chce Wam pokazać fajną knajpę, spoko, weźcie go z sobą. Wam do rachunki już za niego nie doliczą, bo i tak płacicie zawyżony :P


Negril.jpg

"I’m first time in Jamaica" w wolnym tłumaczeniu oznacza: "Jestem łosiem do wydojenia" :P

Generalnie muszę napisać – na Jamajce wszystko kosztuje tyle, ile jesteś w stanie za to zapłacić. :idea:

Jak już wspominałam wcześniej, każdy coś oferował: towar albo usługę. Ceny wyjściowe zawsze były z kosmosu, ale każda była do negocjacji. Gdy przyznałeś się do pierwszego pobytu na Jamajce – nigdy nie spadały za bardzo – do określonego zawyżonego minimum. Ale z dnia na dzień i wraz z zacieśnianiem znajomości stawały się coraz bardziej atrakcyjne.

Przykładowo: swoje pierwsze koraliki na plaży kupiłam za 10 USD, a za te, które kupiłam dzień przed wyjazdem "zapłaciłam" raptem 1 papierosa. Nasze pierwsze piwo kupione w drodze z lotniska do hotelu kosztowało nas 500 JMD. W sklepie przy ulicy, do którego chodziliśmy codziennie cena początkowo wynosiła 170, następnego dnia spadła do 160, aby osiągnąć po trzech dniach stałą cenę 140 JMD. Zresztą, po trzech dniach wszystkie nasze zakupy w sklepie jakieś takie tańsze się wydawały. Muszę tu nadmienić, że towary zawsze były nabijane na kasę fiskalną. Sądzę, że i tak nie osiągnęliśmy cen miejscowych, ale były już całkiem przyzwoite.

W naszym hotelu była możliwość wynajęcia apartamentów z aneksem kuchennym. My jednak nie zdecydowaliśmy się na to, gdyż uważaliśmy, że jest za drogo. Stołowaliśmy się na mieście. Jedynie kolacje jedliśmy u siebie. Kolacje składały się z pieczywa tostowego (tylko takie było do nabycia w sklepie), ichniejsze ciastka (polecam rumowe), dżem, szprotki z puszki, owoce i warzywa kupione u przyjezdnych hodowców z gór. Dwa razy kupiliśmy mięsne konserwy, ale słowo daję, że moje psy w Polsce jedzą zdecydowanie lepszą karmę z puszki.

Opcje śniadaniowe mieliśmy dwie: restauracja w hotelu obok, której właścicielem był chyba Włoch lub lokalna knajpa dla lokalsów.

W naszej europejskiej restauracji zamawialiśmy głównie jajecznicę z dodatkami. Takie śniadanie kosztowało 7 USD (w przeliczeniu 1USD=123JMD + 20% podatku) do tego pyszna kawa Blue Montain – filiżanka netto 2,5 USD.


sniadanie europejskie.jpg



W naszej lokalnej knajpce serwowano typowe jamajskie jedzenie. My zamawialiśmy Owoce ackee & saltfish z dodatkami. To co wygląda jak jajecznica jest owocem ackee. (https://en.wikipedia.org/wiki/Ackee trzeba uważać na niedojrzałe owoce, gdyż są toksyczne i powodują wymioty). Do tego ichniejszy szpinak, dwa pastewne gotowane banany i kawałek patata, dwie bułeczki smażone lub gotowana kluska i słodkie chipsy z banana. Całość 700 JMD bez podatków.


sniadanie.jpg



To tej lokalnej restauracji zaprowadził nas ogrodnik z naszego hotelu. Niby stała przy ulicy, ale za dwoma zakrętami i płotami, i pewnie byśmy do niej sami nie trafili. Żywili się tam głównie lokalsi, ale czasem spotykaliśmy tam jakiś białasów z towarzystwie czarnych. Oczywiście mimo ostrzeżeń naszego jamajskiego przyjaciela przyznaliśmy się, że jesteśmy pierwszy raz na Jamajce, więc cena dla nas pewnie była wyższa. Ale jedzenie było super. Zawsze – bez względu na to co jedliśmy kosztowało 700 JMD. A gdy zamawialiśmy piwo (za które płaciliśmy 300 JMD – bo w restauracji ;) ) pan właściciel biegł do sklepu po drugiej stronie ulicy i przynosił nam 3 buteleczki, które tam kupił (no właśnie ciekawe za ile). Do każdego posiłku zazwyczaj w formie dodatku był ryż z czerwoną fasolą.


obiad kurczak.jpg



W naszej plażowej restauracji Bourbon Beach ćwiartka kurczaka z grilla („jerk chicken” – gorąco polecam) kosztowała 550, połówka 950, frytki 300 a chleb 100 JMD, do tego 10% podatku.

Jedliśmy raz obiad kupiony w budce na ulicy. Cena 600 JMD bez podatku. Pychota.



Dodaj Komentarz

Komentarze (50)

fiona 21 października 2016 15:45 Odpowiedz
Super! czekam na więcej. W marcu lecę na Kubę ale będę miała międzylądowanie w Montego Bay. Nie wiem czy tak jak u Ciebie będzie można wyjść z samolotu, ale jak możesz to napisz czy w razie czego będzie co robić na jamajskim lotnisku :P
japonka76 21 października 2016 16:29 Odpowiedz
@‌Fiona‌ lotnisko w Montego Bay nie jest za duże, ale w miarę przyzwoite. Sporo sklepów i restauracji, a ceny niewygórowane. Praktycznie taniej niż w niektórych miejscach turystycznych na wyspie :) Polecam degustację karaibskich rumów. Można poprosić o dowolny rum czy likier czy też whisky do spróbowania. Na lotnisku działa darmowe Wifi więc też można poczytać sobie informacje z kraju i ze świata czy poplotkować ze znajomymi przez net.
becek 21 października 2016 17:25 Odpowiedz
https://youtu.be/deuc5lKOCnopodkład muzyczny pod relacje ;)
olajaw 21 października 2016 22:45 Odpowiedz
Cudowna sprawa :) Jak najwięcej zdjęć jak te pierwsze poproszę :D
miriam 21 października 2016 23:47 Odpowiedz
Zdjęcia rewelka i reszta też zapowiada się arcyciekawie jak Jamajka podziałała na Japonkę i odwrotnie ;) Czekam niecierpliwie na c.d.
gosiagosia 22 października 2016 00:21 Odpowiedz
No jak to jak podziałała? Aż w końcu przemogła się i zaczęła pisać :)Wzięła pluszaka a futrzaki tęskniły ;)
dworkam 22 października 2016 06:03 Odpowiedz
Bajka :D Ja lecę za półtora tygodnia. Mam nadzieję, że skończysz to tego czasu relację :?: Proszę :!:
nick 22 października 2016 13:07 Odpowiedz
Relacji z alkoholem i narkotykami to już norma i nikogo to nie rusza :DDla prawdziwych odkrywców, w ramach tego że trzeba w życiu wszystkiego spróbować, czekam na jakąś relację z Danii:Dhttps://goo.gl/RU2FA9
biko 22 października 2016 13:46 Odpowiedz
Jakie wakacje - takie atrakcje !!!Czekam na dalszą relację .......
japonka76 22 października 2016 14:50 Odpowiedz
@nick to jest obrzydliwe :(O sex turystyce też będzie :) i o zwierzętach też ;)Wysłane z mojego SM-A500FU przy użyciu Tapatalka
peter1956 22 października 2016 18:55 Odpowiedz
Jeśli wszystkim stronom (zwierzetom, wladcicielom, klientom) to odpowiada to po co się mieszać? Byleby tego nie robili publicznie. Tapnięte..
japonka76 23 października 2016 15:11 Odpowiedz
Wybacz @‌peter1956‌ ale zwierzętom to na pewno nie odpowiada.Kurcze, nie sądziłam, że dyskusją w mojej relacji będzie schodziła na temat zoofili :o
wojtekf93 23 października 2016 18:00 Odpowiedz
@‌Japonka76‌Ja wiem, że tonujesz napięcie wrzucając mało, ale częściej. Prosiłbym jednak, aby następna część relacji była troszkę dłuższa ;)
peter1956 23 października 2016 23:48 Odpowiedz
Japonka76 napisał:Wybacz @‌peter1956‌ ale zwierzętom to na pewno nie odpowiada.Kurcze, nie sądziłam, że dyskusją w mojej relacji będzie schodziła na temat zoofili :oMyślę że koń? klacz? sobie poradzi z napaleńcem. I gorzej na tym wyjdzie zoofil.. Tapnięte..
miriam 24 października 2016 00:50 Odpowiedz
peter1956 napisał:Myślę że koń? klacz? sobie poradzi z napaleńcem. I gorzej na tym wyjdzie zoofil.. Tapnięte..Wracasz obsesyjnie do tematu i zastanawiam się czy jesteś hipologiem czy masz inne doświadczenia w tej kwestii ;) Może coś kiedyś ugryzło lub kopnęło i zostało takie tapnięcie :P
margita 25 października 2016 11:04 Odpowiedz
Z niecierpliwością czekam na więcej! Lecę 24 listopada i liczę na cenne wskazówki w Twojej relacji. Brać zabawaki/ pluszaki dla dzieci?Jak z jedzeniem, stołowaliście się w hotelu czy "na mieście"? Jak z zaopatrzeniem w sklepach?
japonka76 26 października 2016 14:42 Odpowiedz
@‌Margita‌ w naszym hotelu nie było restauracji, były natomiast dostępne pokoje z aneksem kuchennym. My jednak nie skorzystaliśmy. Wokół było dużo różnego rodzaju restauracji i knajpek, w których się żywiliśmy. W małych sklepach zaopatrzenie takie sobie - raczej na przekąski, ale w markecie w mieście był dość spory wybór.Zabawki jak najbardziej warto wziąć dla dzieciaków. Ale musisz uważać, komu i gdzie je dać.
ipkol 26 października 2016 17:10 Odpowiedz
Hej, Japonka76 czy kojarzysz może ile kosztuje na jamajce kawa Jamaica Blue Mountain? W necie ceny chodzą po 100 zł za 100 gr. Jestem ciekawy czy ceny są zbliżone. Będę tam za jakiś czas. Swoją drogą fajna relacja, czekam na więcej.
to-masz 26 października 2016 17:54 Odpowiedz
oraz zerwał dla mnie kwiaty palmy <3 pachniały bosko landrynkami. Owe kwity z palmy to Plumeria/Frangipani, mogą być białe, żółte lub różowe. Możesz je znaleźć blisko np. w Turcji, na południu np. w Kenii, na wsch. np. w Tajlandii i na zach. jak sama doświadczyłaś.Mam wrażenie że połowa reklam SPA ma je od jakiegoś czasu w PL.https://en.wikipedia.org/wiki/Plumeria
japonka76 26 października 2016 20:04 Odpowiedz
Dzięki za info. Jak widać nie chadzam za często do Spa w Polsce :)Wysłane z mojego SM-A500FU przy użyciu Tapatalka
charliefrown 27 października 2016 13:39 Odpowiedz
Japonka: świetna relacja, z wielką przyjemnością się to czyta. Jak cenowo wygląda stołowanie się w małych knajpkach lub ulicznych straganach? Stosują podwójne cenniki?
hamada 5 listopada 2016 14:20 Odpowiedz
@Japonka76, no i co było dalej? Pisz, pisz proszę. Na dniach wylądował pierwszy z Polski czarter TuI na Jamajce - także może za niedługo nasz kraj będzie dla miejscowych bardziej znany ?
romero1976 6 listopada 2016 06:34 Odpowiedz
Witam.Bardzo ciekawa relacja z Jamajki.Bedziemy tam od 15 do 30 grudnia ,wykupiliśmy przeloty w TUI ,a reszta we własnym zakresie.Plan mamy taki pierwszy tydzień Negril drugi Treasure Beach. Nie mogę się doczekać dalszej części relacji z pobytu.
jarekgdynia 6 listopada 2016 09:37 Odpowiedz
Jamajka - jedno z miejsc na mojej liście "Koniecznie odwiedzić". Może za kilka lat się uda. Zazdroszcze wyjazdu :D
higflyer 6 listopada 2016 22:16 Odpowiedz
Świetne poczucie humoru. Zgłaszam koleżankę @‌Japonka76‌ do nagrody w kategorii "debiut roku fly4free".
japonka76 6 listopada 2016 22:31 Odpowiedz
A jednak ktos to czyta :) dzieki.Wybaczcie, że się tak grzebie. Mam już napisane kolejne kawałki ale jeszcze nie skończone. Obecuje coś wrzucić jutro lub pojutrze.
krasnal 7 listopada 2016 07:50 Odpowiedz
Również czekam.A co do wspomnianej na spotkaniu książki to ta: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/247843/siodemka
don-bartoss 9 listopada 2016 19:14 Odpowiedz
Japonka76 napisał:Gdy biały turysta [...] – cena za obiad wynosi 12 USD. [...] A miejscowy zapłaci 400 JMD lub mniej. I to się nazywa lokalny patriotyzm :DNie. To się właśnie nazywa rasizm :D
japonka76 9 listopada 2016 21:01 Odpowiedz
Troszkę masz @Don_Bartos racje. Z naszej strony rasizm z ich strony patriotyzm. :)Wszystko zalezy od miejsca siedzenia.
higflyer 9 listopada 2016 21:39 Odpowiedz
W Polsce jest tak samo. Pytasz kwiaciarki ile kosztuje róża i odpowiada 10 złotych. Przychodzi chudy student i pyta o cenę, i dla niego cena jest 5 złotych.
dworkam 10 listopada 2016 02:39 Odpowiedz
Tak na marginesie. W innych częściach wyspy jest trochę inaczej [emoji6], ale o tym mam nadzieję później. @romero1976 w mojej opinii Treasure Beach wymiata [emoji123][emoji123][emoji41][emoji41][emoji106]Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
japonka76 10 listopada 2016 13:53 Odpowiedz
@dworkam piszę o przygodach białego turysty w jamajskim kurorcie :) poza plażami na pewno jest inaczej. To oczywiste, w Polsce też inaczej jesteś traktowany we Władysławowie czy w Zakopanem niż np. w Janowicach czy Wilkasach :POsobiście bardzo polubiłam Jamajczyków, zaprzyjaźniłam się z kilkoma osobami. Lody wzajemnego niezrozumienia pękają gdy odrzucamy życie doczesne i zamieniamy się cali w uśmiech. 8-)
romero1976 12 listopada 2016 19:58 Odpowiedz
@dworkam już mało brakuje mi do wylotu ciśnienie rośnie . Czytałem o Treasure Beach, że ma swój urok. Wynajeliśmy domek przy samej plaży w Treasure Beach można podejrzeć jak wygląda ''Mandela Great Hut... A Natural Vibe with comfort''. Dzięki @Japonka76 za cenną relacje, dodam po powrocie jak ja widziałem Jamajke. ;)
hamada 15 listopada 2016 20:19 Odpowiedz
@Japonka76, a jak wygląda kwestia wwozu jedzenia na Jamajkę? Podobno nie można nic wwozić? Czy było to w jakiś sposób sprawdzane?Świetnie się czyta Twoją relację i czekam z niecierpliwością na więcej!
japonka76 16 listopada 2016 00:03 Odpowiedz
Nie mam pojęcia bo nie wwozilismy. Chyba tylko jakies wafelki i mielismy polskie sliwki w czekoladzie na prezenty. Ale nikt o nic nie pytal i nikt nie sprawdzal. Ale pewnie podobnie jak na każdą wyspę - nie wolno przetworów zwierzęcych. . Za to wywiezlismy trochę rumu, przyprawy, cukier trzcinowy, ciastka ananasowe i słodycze.
minerek 30 listopada 2016 10:10 Odpowiedz
fionaSuper! czekam na więcej. W marcu lecę na Kubę ale będę miała międzylądowanie w Montego Bay. Nie wiem czy tak jak u Ciebie będzie można wyjść z samolotu, ale jak możesz to napisz czy w razie czego będzie co robić na jamajskim lotnisku :P
Wlasnie tak bylismy w listopadzie :)
minerek 30 listopada 2016 10:10 Odpowiedz
fionaSuper! czekam na więcej. W marcu lecę na Kubę ale będę miała międzylądowanie w Montego Bay. Nie wiem czy tak jak u Ciebie będzie można wyjść z samolotu, ale jak możesz to napisz czy w razie czego będzie co robić na jamajskim lotnisku :P
Wlasnie tak bylismy w listopadzie :)
pablo83-05 7 lutego 2017 22:44 Odpowiedz
Witam Wszystkich Udało mi się w sierpniu kupić bilety na Jamajkę w tej samej promocji co autorka tej relacji , która bardzo mi pomogła. Wczoraj wróciliśmy z Jamajki i postanowiłem dodać kilka wskazówek . Lecieliśmy także z Brukseli dzięki tanim biletom TUI i wszystko ok bo cena dobra ale samolot stary , jeszcze takim to nie leciałem :) . Serwis na pokładzie w miarę ok . Niestety lot na Jamajkę i powrót opóźniony ponad 3 godziny co skończyło się długim czekaniem na lotniskach . Czytałem że TUI tak już z tymi opóźnieniami i są częste , całą sytuację ratuję cena za bilet. Na miejscu mieliśmy wynajęty apartament przez Homeaway , który niestety nie był w centrum Negril . Używaliśmy taxi i tutaj naprawdę można dużo przepłacić . Często za 3 km chcą 20 USD , udało nam się znaleźć taniego i uczciwego taxi-drivera którego można zamawiać na sms lub watsup. Za odcinek 10 km płaciliśmy 8 USD. Naprawdę polecam człowieka - Patrik tel: 001876 3779346 .Najwięcej chcieli z nas zedrzeć na lotnisku w Montego Bay gdzie jak się okazało że nasz lot jest opóźniony 3 godziny to postanowiliśmy pojechać coś zjeść . Za odcinek 2,7 km chcieli 20 USD i koniec bo jesteśmy biali a biały człowiek to chodzące pieniądze. Udało się znaleźć taxi za 10USD i pojechaliśmy :http://www.biggsbbqmobay.com/Polecam ta knajpkę, dobre jedzenie , bezpośrednio przy pięknej plaży z prysznicem więc można się kąpać i oglądać podchodzące samoloty do lądowania.Byliśmy na wycieczce którą zorganizował nam niejaki Owen http://crossjamaicatours.com/ za 140 USD za cały dzień na Mayfield Waterfalls + Bluehole , nam się podobało, bardzo fajnie spędziliśmy dzień i zobaczyliśmy z samochodu jak wygląda normalna Jamajka nie tylko turystyczny kurort. Domki ukryte w "dżungli" - bezcenne! Dodatkowo można spotkać kolibra , nam się udało :) Nasz wyjazd był w szczycie sezonu i niby miało być najwięcej ludzi ... może i jest dużo ale chyba siedzą zamknięci w resortach bo na plaży i w knajpach jakoś tych tłumów nie widać. Identyczne wrażenie mieliśmy dwa lata temu na Barbados , niby szczyt sezonu a ludzi jak na nasze europejskie realia jakoś mało. Można dodać jeszcze coś o plażach w Negril na Jamajce bo tylko tą plaże widzieliśmy codziennie. Jest ładna ale jeśli ktoś pragnie pięknych plaż i palm to polecam jednak Barbados. Barbados ma jeszcze jedną zaletę , jest tam naprawdę bezpiecznie i ludzie bardzo mili. Na Jamajce ludzie także mili pomocni ale jednak trzeba pilnować np. cen i wydawania reszty a także rachunków- kilka razy chcieli nas mocno oszukać a ile razy oszukali tego nie wiem ... :) Na pewno w Negril, Montego Bay czyli miejscowości typowo turystyczne nie czuliśmy się jakoś zagrożeni. Co jest w stolicy to nie wiem bo nie byłem ale podobno najciekawiej nie jest.Najtańsze jedzenie z lokalnymi ludźmi to : https://goo.gl/maps/BBakRiN9jk22 POLECAM ! Jeśli jeszcze będą tanie bilety na Jamajkę to nie ma co się zastanawiać ! Polecam !
japonka76 7 lutego 2017 22:51 Odpowiedz
Masz racje :) ja na Jamajke też jeszcze wrócę. W tym barze na West Endzie nie byliśmy ale przechodzilismy. My stołowaliśmy się po drugiej stronie rzeki.
ancyna 10 lutego 2017 20:30 Odpowiedz
Będzie ciąg dalszy? :)
ancyna 10 lutego 2017 20:30 Odpowiedz
Będzie ciąg dalszy? :)
japonka76 10 lutego 2017 22:30 Odpowiedz
Będzie, będzie. Dzisiaj napisałem nawet kawałek. W końcu to skończę. :)
olajaw 20 marca 2017 22:50 Odpowiedz
Moja droga koleżanko nie zapomniałaś o czymś? :D :P <to ja Twoja motywacja> :twisted: :lol:
japonka76 20 marca 2017 23:23 Odpowiedz
Wcale nie jest mi łatwo, bo przerwałam, a w międzyczasie już nowe podróże zaliczyłam.Obiecuję się wziąć w garść i coś opisać na dniach.@‌olajaw‌ dzięki za motywację :D
grzes830324 14 czerwca 2017 11:23 Odpowiedz
Japonka75 ciagle czekamy. W lipcu bedziemy z zona w Negrill i na Jamaice 10 dni wiec Twoje info sa dla nas bardzo cenne.
japonka76 14 czerwca 2017 12:27 Odpowiedz
@Grzes830324 dzięki za motywację. Do lipca to skończę tę relację, mam nadzieję.I już Wam zazdroszczę wyprawy na Jamajkę. Chętnie bym tam wróciła, a jeszcze posiadając tę wiedzą, która mam po pierwszym pobycie to tylko bajka :)
ambush 23 czerwca 2017 23:41 Odpowiedz
@Japonka76 ja też zacząłem publikować swoją relację z Jamajki...i co ciekawe jest chyba zupełnie inna niż Twoja...chętnie się wymienię spostrzeżeniami na priv :) Pozdrawiam!
japonka76 27 czerwca 2017 09:11 Odpowiedz
@ambush tak naprawdę to mamy takie same spostrzeżenia i odczucia po odwiedzeniu Jamajki. Relacje nasze są inne, bo inaczej spędziliśmy czas na wyspie. I podejrzewam, że w tym własnie tkwi różnica. Ja obserwowałam tych samych ludzi i te same sytuacje z różnymi zmiennymi.Biały człowiek (turysta) traktowany jest przez miejscowych jak maszyna do płacenia dolarami :) Ty przemieszczałeś się z miejsca na miejsce, i wszędzie byleś nowy i ten "first time in Jamaica" . My natomiast spędziliśmy czas praktycznie w jednym miejscu, przez co po 3 dniach już byliśmy bardziej swoi. A po 4 dniach przestali nas traktować jak frajerów, po pięciu już się nawet nieco zaprzyjaźniliśmy, etc... :lol: No, i mieliśmy swojego jamajskiego przyjaciela. Wszystkie schematy działały jak było wcześniej pisane. :D :D
ambush 27 czerwca 2017 09:32 Odpowiedz
Aż się uśmiechnąłem pod nosem jak przypomniałaś mi jak często sam słyszałem to pytanie: First time in Jamaica? :p Po 10 razie tak jak radzisz na początku - przestałem mówić, że pierwszy ;) Ale w sumie masz rację, schemat inny pewnie stąd różnica..a mimo spostrzeżenia podobne, bo innych mieć chyba nie można ;)